Część z państwa może pamiętać grudniowy marsz narodowców w Łodzi i co z niego wynikło. W każdym razie od tego czasu wśród łysych (z wyboru) stałem się osobą mocno niepopularną. Jak bardzo przekonałem się prawie w pół roku po tym wydarzeniu, czyli dziś w nocy. W mieście Łodzi, w centralnym punkcie nocnego życia, czyli Piotrkowskiej koło 3.00 zaczepiło mnie dwóch typów, w tym jeden uderzająco podobny do organizatora grudniowego marszu chuliganerii wiceprezesa Młodzieży Wszechpolskiej Adama Małeckiego (dla mało domyślnych, ten z prawej).Nie przebiegło to spotkanie jakby wpadli na siebie dawno się niewidzący serdeczni znajomi, ani nawet jak ci mniej serdeczni, którzy odwracają głowę licząc, że uda się uniknąć krępującej rozmowy o niczym, co w danej sytuacji byłoby opcją zdecydowanie preferowaną. Emocje, ludzka rzecz, uniemożliwiły udawanie, że nie zna, że nie pamięta, że z twarzy jestem podobny zupełnie do nikogo. Ten uderzająco podobny do wspomnianego czołowego Wszechpolaka (problem w tym, że połowa dresiarzy w tym mieście, a i pewnie i w innych również jest do niego podobna) przypomniał sobie, że „zakłóciłem” ich imprezę, zaczęły się wyzwiska, groźby – że zaraz mi wpier… itd., standard. Drugi, większy starał się dosięgnąć mnie kopniakami, czego starałem się rzecz jasna nie ułatwiać.
Szło im, przyznajmy, jak po grudzie. Po pierwsze, byli dość wstawieni (nie to, że ja alkoholu w ustach nie miałem, co to to nie). Po drugie, na wstępie powiedziałem, że są baranami, skoro chcą się bić bezpośrednio pod kamerami monitoringu. Po trzecie, i najważniejsze, było ich dwóch, a nie dziesięciu, a jak wiadomo brak przynajmniej dziesięciokrotnej przewagi liczebnej na niegrzecznych chłopców działa paraliżująco. Ten co mnie rozpoznał zachowywał się jak klasyczny impotent, co to chciałby, a nie może. Jak on by mi pokazał, wpier.. itd., ale niestety nie dziś, bo już ma sprawę z policją, bo monitoring etc.. Może przypomniał sobie też, że skoro mnie rozpoznał to istnieje szansa, niewielka wprawdzie, że również wiem kim on jest. Faktycznie niewielka bo ta menażeria wygląda jakby Gowin wytrząsnął ich wszystkich z jednej próbówki, ale akurat z łysym impotentem widnieję na tym samym zdjęciu, a w końcu ludzi ze zdjęć, przynajmniej takich co publikują gazety, zapomnieć trudniej.
Pewnie tu leży też źródło problemu. Narodowo nastawiona młodzież musiała dostawać skrętu kiszek widząc kolejne materiały o tym, że jeden „lewak” zepsuł im narodowe święto. Taka piękna katastrofa. Liczyłem się z tym i dość uważnie rozglądałem w przedświątecznym czasie. Ale na szczęście niepotrzebnie. Narodowcy mają opinię wyrobioną, ale mocno na wyrost. Ani nie są tacy groźni ani sprawni, a może jednak nie aż tak głupi, w każdym razie, mimo że namierzyć jest mnie banalnie prosto nie zrobili tego, imprez żadnych w lokalu Liberte! nie zakłócali, jednym słowem strach ich obleciał. Podobnie dziś w nocy. Słowami mnie już zmasakrowali, biały i heteronormatywny porządek zaprowadzili pod but liberałów, żydków i pedałów wziąwszy. Jednak w gębie oni tylko mocni. Oni ani sierpa ani młota na czerwoną hołotę w rękach nie mają. Oni tylko tak, dla telewizji, dla kolegów obok, dla własnego samopoczucia lepszego.
Trzymając się impotenckiej analogii, to takie męskie przechwałki jakie oni twarzowe panienki obracają, jak one na jedno ich słowo, albo nawet bez słowa w ogóle, same przybiegają. Jakie to z nimi numery obejrzane w Różowej Landrynce wcielają w życie noc całą i potem pół dnia jeszcze. A rzeczywistość smutna i skrzeczy. Chciałaby dusza do narodowego raju, ale nie idzie. A to światła za dużo, a to kolegów za mało, a to policja (przyjechała, sprawnie całkiem, z tym monitoringiem to bujda nie była, wprawdzie bujać agresywnych narodowców to nie grzech, a jeśli nawet to nie śmiertelny, ale tym razem nie było mi dane). Jednym słowem zanim zaczęli już skończyli. Ten co kopał zwiał, ten co bluzgał dał się złapać. Bardzo był wystraszony. Legitymacja gdzieś mu spadła, na płacz zaczęło się zbierać. Czyli najwyraźniej poruszają się po uczelniach wyższych nawet bez gorylich masek, bo chyba nie ma na zdjęciu gorylej mordy, zwłaszcza, że goryl z całą pewnością zwierzęciem rdzennie polskim nie jest, więc na twarz ruchu narodowego nadaje się umiarkowanie. Może prędzej swojski bóbr, albo jeszcze lepiej dzik?
Ale dość tych zoologicznych wycieczek. Kilka wniosków. Primo, spróbuję zweryfikować na komisariacie czy to uderzające podobieństwo do czołowego Wszechpolaka było więcej niż przypadkowe. Jeszcze zobaczę, może uda się napędzić łysolom stracha przypominając, że w przeciwieństwie do narodowego raju w tym kraju jest prawo, które narodową młodzież pęta wędzidłem, bić i wyzywać, nie tylko białych, ale kolorowych, a nawet nienarodowców, choć to przecież Polacy tylko pozorni, surowo wzbraniając. Secundo, narodowa chuliganeria po raz kolejny pokazała, że jest tchórzliwa, szczególnie w niewielkiej grupie. Że groźna jest w okrzykach, a w praktyce to chłopcy, którzy nie wiedzą co z rękami począć. Jednym słowem nieustępowanie im jest nie tylko obowiązkiem, ale do tego obowiązkiem mało bohaterskim. Tertio, i to wniosek jednak pesymistyczny, nawet pijani, przynajmniej niektórzy, pamiętają jak wyglądam (pewnie szok pourazowy). I że takie umiarkowanie przyjemne bliskie spotkania trzeciego stopnia trzeba sobie niestety w ryzyko, na szczęście nieduże, wkalkulować.
12 maja o godz. 18:22 246
No dobrze, panowie, pomierzyliście sobie jak widzę (w zasadzie o tym był ten wpis, prawda?). No, to który ma dłuższego?
12 maja o godz. 19:23 248
I o co tu kurwa chodzi ??? W czym problem nie rozumiem. To nawet nie temat dla podworkowej publikacji.
12 maja o godz. 19:35 249
Zgadza się. Dziwny i nieco nie na miejscu ten tekst. Polityko…?
12 maja o godz. 19:36 250
Dokładnie! Dziwny ten tekst.
12 maja o godz. 19:51 252
He, he. Odezwało się kilku dotkniętych do żywego. A już tak dobrze myśleli o sobie. Hi, hi.
12 maja o godz. 20:52 255
Jeden pismaczyna po kilku finlandzkich ciotkach wyszedł na ulicę spotkał innych pijaczyków ci mu powiedzieli co myślą. Polityka schodzi na psy skoro publikuje jakieś rozważania pijaka.
12 maja o godz. 21:01 256
Problem jest ewidentny. Jeżeli ktoś, kto aspiruje do roli wychowawcy młodzieży czy nawet polityka (wszystko wskazuje na to, że RN wystawi listy w wyborach) zachowuje się dresiarz i zaczepia ludzi na ulicy, to pokazuje w jakim miejscu mentalnie i intelektualnie znajduje się ich organizacja.
Winnicki powinien się tłumaczyć z kolegi, a najlepiej podziękować mu za współpracę, tym bardziej że mają gęby pełne frazesów o moralności.
13 maja o godz. 3:30 265
Nazywajcie tych hitlersynow po imieniu-NAZIOLE
13 maja o godz. 3:40 266
Czy to relacja z filmu „Bruce Lee kontra pijani impotenci”?
13 maja o godz. 5:49 268
skoro Roman Giertych jest teraz kumplem ministra Sikorskiego i Nowaka to napisanie ze „w tym jeden uderzająco podobny do organizatora marszu chuliganerii prezesa Młodzieży Wszechpolskiej Romana Giertycha” nigdy nie było prawdą ?
13 maja o godz. 6:59 269
Polska mlodziez jeszcze nie w pelni zdaje sobie sprawe jak zostali wydymani przez ostatnie 24 lata lajdackich liberalnych nie-rzadow.
Na konto mlodziezy liberalni lajdacy zaciagneli niewyplacane dlugi a majatek narodowy wypracowany przez powojenne pokolenia polakow liberalni lajdacy rowniez przelajdaczyli.
Jakie perspektywy ma mlody czlowiek w Polsce? Bezrobocie, praca w obcych obozach pracy na terenie Polski na umowie smieciowej lub emigracja. Albo rozbojnictwo.
Nie dziwia mnie faszystowskie i naordowosciowe tendencje molodziezy w Polsce.
A autor (liberal) udaje glupa !!!
13 maja o godz. 13:35 271
Cieniasy i tyle!
13 maja o godz. 15:31 273
No to się autor dowartościował :-).
13 maja o godz. 19:29 277
Bardzo cieszy fakt, że Autor wyszedł bez szwanku; pamiętać jednak należy, że brunatna hołota lubi rozładowywać impotencką frustrację nosząc przy sobie noże (vide: 11.11.2010, kibice Legii i Polonii tnący się na wiadomym „patriotycznym” marszu).
Zatem na wszelki wypadek uprawiajmy pomocne w takich sytuacjach sporty; inteligentom to bardzo przystoi. Naprawdę! Atakujący Autora troglodyci byliby w ciężkich tarapatach, gdyby przyszło mierzyć się z Francisem Scottem Fitzgeraldem, Albertem Camusem, Ernestem Hemingwayem, o Edwardzie Kurowskim nie wspominając.