Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Moja polityka - Liberalny blog Leszka Jażdżewskiego Moja polityka - Liberalny blog Leszka Jażdżewskiego Moja polityka - Liberalny blog Leszka Jażdżewskiego

15.12.2013
niedziela

Dlaczego narodowcy pożądają Mazowieckiego?

15 grudnia 2013, niedziela,

Tadeusz Mazowiecki był pierwszym niekomunistycznym premierem. Pewnie dlatego powielone na zwykłej drukarce plakaty wyborcze z jego zdjęciem i jednym słowem „Mądrzej” (dziękuję Stefanowi Kabatowi za zdjęcie i Asi Łopat za graficzną obróbkę) spotkały się z tak dużym zainteresowaniem na marszu „Idzie antykomuna”.

„Idzie antykomuna” to manifestacja narodowców w Łodzi z okazji 13 grudnia. W większości młodzi ludzie, którzy PRL znają z książek i filmów manifestują pod hasłem „Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę”. Ta aktywna walka z komunizmem mogłaby niektórym wydać się nieco spóźniona. Ale malkontentów ruch narodowy nie potrzebuje. Brzydzi się nimi.

Wprawdzie we Wrocławiu grupa spod znaku mieczyka postanowiła zaznaczyć swoją obecność na spotkaniu poświęconemu pamięci Tadeusza Mazowieckiego, ale skala zainteresowania jego osobą przerosła moje oczekiwania. Żeby wyjść naprzeciw historycznym zainteresowaniom młodych antykomunistów przygotowałem 24 wydrukowane na redakcyjnej drukarce reprodukcje plakatu z Premierem. Jeden nakleiłem na książkę, jaką dostaliśmy od niemieckich liberałów (duży format, twarda oprawa, idealny zamiennik dla teczki, coby się Premier nie pogniótł), co okazało się z perspektywy czasu sporym błędem.

Moja obecność bardzo ożywiła manifestujących. Narodowcy nerwowo reagują na nieswoje historyczne narracje, także robią co mogą, żeby usunąć je z pola swojego widzenia. Zaczęło się od manewrów straży marszowej, które miała odgrodzić mnie od przemawiającego. Następnie zaczęła się dyplomacja. Ponieważ nie chciałem wprowadzać jeszcze większej nerwowości w szeregi patriotycznie nastawionej młodzieży wmieszałem się w tłum celem obserwacji uczestniczącej. Okrzyki były dość wątłe, widać, że wymagają jeszcze treningów. Niestety na Legię nie pozwalano nic krzyczeć, może na przyszłość należałoby wprowadzić je choćby jako rozgrzewkę?

Kiedy kolumna marszowa się zorganizowała i w końcu ruszyła zacząłem rozdawać plakaty, z jak to określałem, premierem antykomunistą. Brali je chętnie, choć część młodzieży, zapewne przez wrodzoną nieśmiałość, nie decydowała się przyjąć podarunku. Straż postanowiła wykonać manewr obronno-zaczepny i odepchnąć mnie od przemieszczającej się kolumny, co nie było łatwe, ponieważ musieli zachować zwarty szyk. W zamieszaniu, jakie powstało jakiś zdeterminowany narodowy fan Mazowieckiego wykonał „lamparci skok” i wydarł mi książkę razem z pozostałymi plakatami. Plakaty rozumiem, prawdziwy fan musi wytapetować sobie pokój swoim bohaterem. Ale po co mu była książka? Jak wiadomo lepiej być martwym niż czytać.

Powodowany małostkowością zwróciłem się do stojącego tuż obok radiowozu. Zamiast cieszyć się, że plakaty komuś posłużą, że staną się dla narodowców cenną pamiątką, poprosiłem policjanta, żeby pomógł mi je odzyskać. Trzeba przyznać, że jak na stróża prawa przystało wykazał się on refleksem i odpowiedzialnością kierując mnie, co powinno być przecież dla mnie od początku oczywiste, do straży marszowej. Zamiast przyjąć dobrą radę mądrego człowieka ja głupio upierałem się, że potrzebny jest natychmiastowy pościg, czym sparaliżowałem akcję policji, ponieważ jak się okazało, trafiłem pechowo na radiowóz dowódcy. Po kilkunastu minutach z miłą parą policjantów pojeździliśmy sobie po centrum próbując przeciąć trasę marszu.

Wyłowienie czytelnika liberalnej literatury z tłumu narodowców okazało się trudniejsze niż można było przypuszczać, także zrezygnowałem z dalszych wycieczek. Jakież było moje zdziwienie, kiedy już w naszym lokalu (adres znany także bardzo dobrze w środowiskach narodowych, akurat tych zafascynowanych postacią Adama Michnika) postanowili odwiedzić mnie znajomi policjanci, którym „góra” kazała podjąć dalsze czynności. Na ofertę powożenia mnie po mieście i szukania szczęśliwego posiadacza mojej książki i plakatów, chociaż oczywiście bardzo chciałem go poznać, zareagowałem odmownie. I tak narzucałem się narodowcom ze swoją obecnością, nadużywanie ich cierpliwości byłoby zwyczajnie niekulturalne, a jak wiadomo w tym środowisku dobre maniery to podstawa.

Całe wydarzenie przekonało mnie, że Mazowiecki ma oddanych fanów także w najmniej oczekiwanych miejscach, że policja na takich imprezach w zasadzie jest zupełnie niepotrzebna, może tylko wchodzić w drogę straży marszowej. W zasadzie należałoby pomyśleć o stałym zastąpieniu ochotniczymi hufcami narodowców patroli policji, która mogłaby oddać się istotniejszym zajęciom, natomiast środowiska narodowe, karne, dobrze zorganizowane, którym nieobce jest także stosowanie środków przymusu bezpośredniego z całą pewnością zadbałyby o to, żeby Polska była tak zdyscyplinowana jak ich kolumna marszowa.

Autor: Leszek Jażdżewski

Publicysta, politolog, założyciel i redaktor naczelny liberalnego magazynu „LIBERTÉ!”.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 12

Dodaj komentarz »
  1. Dziękuję za ciekawy tekst. Momentami stylem przypomina mi nieco teksty Sławomira Mizerskiego, co jest jak najbardziej na plus.
    Hasło „lepiej być martwym niż czytać” idealnie oddaje ducha i poziom intelektualny naszej wszechmłodzieży. Oto „prawdziwa” przyszłość narodu.

  2. Niestety gorzkie słowa nt. policji są bardzo prawdziwe. Gratuluję odwagi i determinacji

  3. Jest 10012 % pewności, że gdyby narodowcy zakłócali manifestację zorganizowaną przez liberała Jażdżewskiego, to liberał Jażdżewski byłby wesół, rad i kontent.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. aktualniejsza forma zawołania;

    raz krzyżem, raz różańcem tą czarną szarańcze!

  6. Tym razem gratuluję nie tylko odwagi w piętnowaniu Zła ale również pióra – lekkiego, chociaż dotykającego bardzo poważnych spraw.

  7. @atalia
    Znamienne jest to, że używasz liczby mnogiej i jednemu Leszkowi Jażdżewskiemu przeciwstawiasz bliżej niesprecyzowaną ilość narodowców. Narodowcy wszak w liczbie pojedynczej nie występują, gdyż wierni są w pierwszej kolejności nie ojczyźnie, ale hasłu „w kupie siła”. Wyobrażam sobie zatem bandę łysej hołoty, rozdającej uczestnikom marszu liberałów(!) plakaty z pierwszym niekomunistycznym premierem i Leszka Jażdżewskiego, wyrywającego im wspomniane plakaty razem z… niemiecką książką. Taaa…

  8. antykrat
    16 grudnia o godz. 11:37

    Twoja słuszna argumentacja mnie powaliła, ledwo się pozbierałem, ale nadal broczę. No, przyznaję, masz powalające argumenty!

    Ps. Łysa hołota powiadasz? Jakoś nie słyszałem, żeby ta łysa hołota faszystowska zakłócała cokolwiek, co czyni liberał Jażdżewski, gdy tymczasem kulturalny i niełysy liberał Jażdżewski zakłócał – co z kulturalną dumą sam wyznaje – manifestację narodowców. Ciekawe, co w tym kontekście znaczy słowo „hołota”… No, antykrat wie? Na pewno wie!

  9. panie Jażdżewski,
    ma pan pretensje do Mądrzej, ale nie jest pan w stanie zrozumieć, ze ojcem chrzestnym tych, których pan nie lubi, jest własnie pański Lenin czy Wojtyła,
    Mazowiecki.
    Ten tytan Mądrzej, nie był w stanie od 1976r. do 1989r, przetłumaczyć na język polski, sprawdzone niemieckie rozwiązania polityczne. Zamiast tego wprowadzał rozwiązania Sachsa i Sorosa, których „nie rozumiał ale się z nimi zgadzał”. O wciśnięciu nas w łapy Watykanu nie wspominając.

    Co do pana akcji,
    to typowa prowokacja, taka sama jak tych co przerwali wykład Baumana.
    Pan pokazując swoje koneksje z Polityka, zmusił policje by zrobiła z radiowozu taksówkę dla pana, w czasie gdy byli potrzebni do ochrony porządku manifestacji.

  10. Dodam do opisanych występów zdarzenie na stadionie gdańskiej Lechii podczas meczu Lechia – Legia. Oto grupa narodowych kibiców wywiesiła wielki baner z podobiznami Jaruzelskiego, Kiszczaka, Urbana, Michnika i Mazowieckiego. Wszystkim dorysowano pod szyjami pętle. Pokazowi towarzyszyły przyśpiewki w rodzaju „Raz sierpem, raz młotem…” Przedstawienie jakoś nie przeszkadzało organizatorom meczu, piłkarzom, sędziemu, ani przedstawicielowi PZPN. Nie słyszałem, też, aby stadion opuścili normalni kibice, którzy na co dzień nie akceptują takiego zbydlęcenia. Aaa…, jaszcze jedno: kibice Lechii mają swojego kapelana.

  11. Nie miejcie złudzeń. Trzeba działać. Po pierwsze likwidacja IPN, po drugie likwidacja dostępu nienawistnego kleru do dzieci i młodzieży, czyli lekcji religii. U nas miejscowy doktorek z IPN, od paru lat urządza „historyczne” wykłady dla licealistów lub w bibliotece publicznej. Jad i nienawiść tych instytucji przechodzi wszelkie granice. Powtarzam: kibolstwo to ostatnia nadzieja katolstwa !.

  12. Gratuluje panu Jażdżewskiemu odwagi. Nie we wszystkim się z panem zgadzam,ale tutaj ma pan rację. A policja na pewno łapała 13latków z dwoma skrętami marihuany, o czym ostatnio nie omieszkała się pochwalić jako o wielkim osiągnięciu. To wielkie osiągnięcie miało miejsce w mieście Jastrzębiu i bębniły o nim wszystkie miejskie portale

  13. @atalia

    „Jakoś nie słyszałem, żeby ta łysa hołota faszystowska zakłócała cokolwiek, co czyni liberał Jażdżewski, gdy tymczasem kulturalny i niełysy liberał Jażdżewski zakłócał – co z kulturalną dumą sam wyznaje – manifestację narodowców”

    Sęk w tym, że narodowcy owszem, zakłócili co nieco liberałowi Jażdżewskiemu. W swoim stylu – w stadzie, rykiem:

    http://www.youtube.com/watch?v=wk8QxTmXqOo

css.php