Największą porażką III RP jest nie to, że nie dość uważnie wsłuchiwała się w głos populistów, ale to, że nie wychowała obywateli, którzy wymusiliby zmiany, kiedy wyczerpał się już modernizacyjny zapał elit. To nie pułapka średniego rozwoju, ale pułapka średniego zapału do podejmowania wyzwań przyszłości jest dla Polski największym zagrożeniem.
Tekst Jacka Żakowskiego „Coś znów pękło, coś się zaczyna” w specjalnym wydaniu „Gazety Wyborczej” z okazji jej jubileuszu (z niewiadomych przyczyn nie jest już dostępny online) stawia środowisku „Gazety” i, szerzej, polskim elitom czasów transformacji wiele poważnych zarzutów. Można je sprowadzić do stwierdzenia, że ich własny interes oraz intelektualny prowincjonalizm spowodowały, że były one ofiarami „neoliberalnego ukąszenia”, od którego zaczęły się (na szczęście) powoli uwalniać w ostatnich latach ekonomicznego kryzysu.
Ta krytykowana przez Żakowskiego wiara polskich elit w rynek i demokrację była ich największym atutem. Nie intelektualnym – z polskich debat tamtych czasów zostało niewiele – ale politycznym. Żakowski pisze, że sukces krajów stawianych nam za wzór udanych transformacji (choć nie było wśród nich krajów socjalistycznych – tu byliśmy pionierami) bazował przede wszystkim na ich kapitale kulturowo-społecznym. To prawda. Gdyby zastosować tę regułę do Polski, transformacja nigdy by się w niej nie udała.
Wchodząc w nową, nieznaną erę, dysponowaliśmy wymęczonym przez PRL społeczeństwem, niedoświadczonymi państwowo elitami opozycji, skompromitowanym, ale doświadczonym, tyle że bynajmniej nie w demokratyczno-kapitalistycznym ustroju, aparatem partyjno-urzędniczym, zupełnie nieefektywną gospodarką. Niezależne od państwa instytucje obywatelskie były słabe. PRL – jedyne znane większości Polaków państwo – bankrutowało na naszych oczach, efektywnie i moralnie. Autorytarna II RP, państwa zaborcze i degenerująca się demokracja szlachecka stanowiły kiepski wzór do naśladowania. Ze wszystkich form państwowości zdecydowanie najbardziej udawało nam się państwo podziemne.
Na to nakłada się postfeudalna struktura społeczna, przeorana niewystarczająco przez II RP i brutalnie, ale skutecznie przez wojnę, stalinizm, a potem realny socjalizm. Spowodowały one zerwanie pamięci instytucjonalnej. Zniszczyły środowiska i struktury, na których może opierać się nowoczesne państwo.
Polacy przeszli przez Morze Czerwone transformacji, ponieważ uwierzyli, że po drugiej stronie znajduje się jakiś brzeg. Budowaliśmy zamki w chmurach, nie wiedząc, że nie ma prawa nam się nie udać. Opozycyjne elity najpierw nie przyjęły do wiadomości, że komunistycznego systemu nie da się pokonać, a potem, że w Polsce nie można zbudować równocześnie funkcjonującej liberalnej demokracji i kapitalizmu, co wielu wydawało się niemożliwością.
Polska transformacja to jeden z najbardziej spektakularnych przykładów triumfu idei nad materią. Był on możliwy przede wszystkim dlatego, że polskie elity uznały reformy za swoją dziejową misję. Szliśmy na skróty, nie czekając aż wykształci się w nas (nie wiadomo zresztą jak i skąd) struktura na miarę zachodnich społeczeństw.
Dzięki wierze w liberalną demokrację i wolny rynek byliśmy w stanie osiągnąć znacznie więcej, niż wskazywał nasz ówczesny potencjał. Dziś, kiedy polityka jest na miarę jego możliwości, przeżywamy bolesne rozczarowanie, przyzwyczajeni do tamtego „gwiezdnego czasu”. Gdybyśmy uwierzyli Żakowskiemu i oparli się na naszym społeczno-kulturowym kapitale, znaleźlibyśmy się gdzieś między Mecziarowską Słowacją a Ukrainą czy Gruzją sprzed kolorowych rewolucji. To byłby może pisarski raj dla Andrzeja Stasiuka i Ziemowita Szczerka, ale dla jego mieszkańców byłaby to czarna dziura, kraina niemożliwości.
Przedsmak alternatywnej ścieżki polskiego rozwoju stanowią ci, do słuchania których wzywa Żakowski. Publicysta „Polityki” pisze, że Giertych, Lepper, Kaczyńscy czy Ikonowicz mieli „trafne spostrzeżenia” i że „nie staraliśmy się zrozumieć, co mówią”. Daje w ten sposób dowód swojej naiwności. Podobnie jak język rosyjskiej propagandy, język populistów może się od czasu do czasu posługiwać prawdą, czasem nawet ideami szlachetnymi i o wielkiej doniosłości. Jednak są one traktowane całkowicie instrumentalnie, jako środek do celu, jakim jest zmanipulowanie odbiorców. Populiści nie mieli programu wartego analizy. Jedyne, co potrafili, to ukierunkowywać społeczną zawiść i frustrację tam, gdzie było im to politycznie wygodne. Przeciw rozkradającym Polskę kosmopolitycznym (a więc niepolskim) elitom. Powtarzanie ich argumentów w dobrej wierze to gorzej niż zbrodnia, to błąd.
Chyba najbardziej bolesnym zarzutem, jaki stawia Żakowski „Gazecie”, jest porzucenie dawnych ideałów nie dla nowej wiary, ale dla zwykłej korzyści. Reformatorzy nie reprezentowali – wbrew temu, co wmawia im Żakowski – Polski bogatej w walce z biedną, ale Polskę niemą w starciu z Polską krzykaczy. Artykułowali to, co polska inteligencja zawsze uważała za swoją misję, czyli troskę o dobro całego narodu, a nie o partykularny interes swojej klasy. Sojusz Lewicy Demokratycznej wszelkich reform unikał jak diabeł święconej wody. Sytuacja najgorzej sytuowanych się od tego nie poprawiła, natomiast Polska przejadła wiele lat dobrej koniunktury.
Grupy interesu – wielki biznes, związki i korporacje zawodowe, politycy – świetnie funkcjonują w państwie nieefektywnym i marnującym zasoby. Nim się sycą. Ci, którzy na braku reform tracą, stanowią cichą większość. Niestety dużo łatwiej mobilizować do walki o partykularne interesy niż o abstrakcyjne dobro ogółu. W imię takich wartości działała, a następnie poległa Unia Wolności. „Gazeta Wyborcza” obroniła się lepszym dostosowaniem do wymogów rynku, ale za cenę bolesnych cięć kadrowych i komercjalizacji.
Żakowski wychwala „Gazetę” za to, że przestała mówić swoim autentycznym językiem i stała się echem powtarzającym tezy nowej lewicy. Ta imitacja stała się „Gazety” największą słabością. Polska opinia publiczna straciła busolę, którą kierowała się przez ostatnie ćwierćwiecze, „Gazeta” zaś część wiarygodności, na którą przez te lata pracowała. „Gazeta” i inne media, które zaczęły posługiwać się językiem nowej lewicy, tracą czytelników między innymi dlatego, że ich diagnoza i rzeczywistość, w jakiej żyją Polacy, coraz bardziej się rozmijają. A ci, którzy taki język „kupują”, będą wybierać oryginał zamiast nieudanej podróbki. Powszechne wśród politycznych i opiniotwórczych elit odejście od wolnorynkowych haseł (bo z praktyką zawsze było u nas na bakier) powoduje tak wielki wzrost poparcia dla egzotycznych postulatów szowinistycznego Janusza Korwin-Mikkego.
25 lat temu kompleks prowincjusza w Polsce był szczególnie silny. Wprowadzaliśmy liberalną demokrację i kapitalizm nie dlatego, że taki mieliśmy autorski pomysł i wszyscy zaczytywali się Hayekiem, ale dlatego, że „tak urządzone było na Zachodzie”. Ten kompleks dobrze się Polsce przysłużył. Ale Polska, mimo wielu lat udanego pościgu, jest wciąż w zupełnie innym miejscu niż rozwinięte kraje Unii. Oni są syci, kiedy my wciąż głodni. Ich konkurencyjność bazuje na wysokiej produktywności i innowacjach, nasza na taniej sile roboczej. Oni myślą jak utrzymać status quo, my jak ich dogonić.
Musimy porzucić nasz kompleks prowincjusza, ponieważ przestał być dla nas przydatny. To bardzo trudny proces – cały dyskurs modernizacyjny zbudowany jest w Polsce na imitacji, zwłaszcza intelektualnej, Zachodu. Sukces jest mało prawdopodobny. Ale znajdujemy się już w innym miejscu niż ćwierć wieku temu. Dziś współtworzymy instytucje, którym kiedyś podlegaliśmy. Nasze możliwości są znacznie większe. W pełni świadomie o drodze rozwoju możemy decydować sami. Nie obrażać się na globalizację, ale umieć wykorzystać ją do własnych celów. Kraje tzw. Południa – Grecja, Portugalia, Hiszpania, Włochy – są przykładem na to, jaką pułapką jest przyjęcie modelu rozbudowanego państwa opiekuńczego w gospodarkach, których na to nie stać.
Ślepe imitowanie języka i rozwiązań z Zachodu nie będzie już dla nas korzystne. Będzie oznaczać, że skonsumujemy nasz sukces, nim zdążymy go osiągnąć. Siądziemy na laurach w połowie dystansu.
Mamy stabilną sytuację polityczną, rozwijające się społeczeństwo i gospodarkę, rosnące zasoby, jednak brakuje tych, którzy potrafiliby je właściwie wykorzystać i przygotować nas na gorsze czasy, które, choćby z przyczyn demograficznych, jeśli nie geopolitycznych, z pewnością nadejdą. Największą porażką III RP jest nie to, że nie dość uważnie wsłuchiwała się w głos populistów, ale to, że nie wychowała obywateli, którzy wymusiliby zmiany, kiedy wyczerpał się już modernizacyjny zapał elit.
To nie pułapka średniego rozwoju, ale pułapka średniego zapału do podejmowania wyzwań przyszłości jest dla Polski największym zagrożeniem.
Zaledwie kilka akapitów tego artykułu ukazało się jako polemika z Jackiem Żakowskim w Magazynie Świątecznym, a całość tylko dla użytkowników Piano na stronie wyborcza.pl, co – uważam – nie jest fair wobec autora „Polityki”, który napisał ważny tekst zasługujący na zasadniczą odpowiedź. Dlatego zdecydowałem się zamieścić całość artykułu w sieci.
11 czerwca o godz. 18:13 34925
Ho, ho, pan liberalnie liberalny liberał nie był wymęczony przez PRL, lecz należał do dysponentów dysponujących wymęczonymi?
11 czerwca o godz. 19:22 34926
Się trochę mocno pan liberał zagalopował z tym wymęczeniem: partia główna PZPR i partie wsparcia (ZSL, SD) to w sumie kilka milionów, raczej tylko dla nich stołki i korytka. A ich rodziny, kumple…, z dziesięć milionów niewymęczonych a spasionych jak hej, że hej.
Miller – jak brylował w mediach 30 latek temu, tak i dziś bryluje, poucza, a korupcja za jego władzy nie tak dawno, ho, hu, ha: to dlatego Tusk i Kaczyński wykuli CBA i IV RP…
11 czerwca o godz. 19:28 34927
„Największą porażką III RP jest nie to, że nie dość uważnie wsłuchiwała się w głos populistów, ale to, że nie wychowała obywateli, którzy wymusiliby zmiany, kiedy wyczerpał się już modernizacyjny zapał elit.”
A jak miała wychować? Zgadzam się z całym Pana diagnozą warunków w jakich zaczynaliśmy, dodam, że reformy zainicjowane w 89 musiały być radykalne, inne spowodowałyby odwrócenie się społeczeństwa od modelu liberalnej demokracji gdyby nie przyniósł szybkich efektów. Żakowski uważa naiwnie, że można było łagodniej. Łagodniej czyli jak? Żeby reformy nie dotykały najbiedniejszych, najsłabszych? Czyli kogo miałyby dotknąć, jak wszyscy byliśmy biedni, gdzie byli ci bogaci którzy mieliby tych biednych wspomóc? Nomenklatura?
Ale wrócę do pytania, jak miała wychować, taka sama utopia jak Żakowskiego, skąd mieliśmy wziąć wychowawców?
11 czerwca o godz. 23:21 34928
Piosenkę dedykuję Jackowi Żakowskiemu.
Takie są moje refleksje po lekturze „Coś pękło, coś się zaczyna”.
Przez chwilę była niepodległość
i suwerenność, tak jak trzeba
gdy nastał rok dziewięćdziesiąty
to spadło na nas to, jak z nieba
Polska przez chwilę była wolna
układ jałtański trafił szlag
więc sen się spełnił o potędze
lecz brakło mężczyzn
– śpiewaj tak …
ref:
Czy to mężczyzna, czy mielizna
czy to polityk, czy zgnilizna
kamerdynerzy Europy
te polskie chłopy ?
czy to liberał, czy malizna
czy przebierańców to ojczyzna
i niewolnicy bez roboty
te polskie chłopy
doradcy wzięli się do dzieła
oddano wolność za łapówki
sprzedano banki i fabryki
a władzę wzięły znów półgłówki
naród wysłano na zasiłek
nie ma już Polski, to jest fakt
taki jest efekt transformacji
gdy brakło mężczyzn
– śpiewaj tak …
ref:
to nie mężczyzna, to mielizna
alfons zwyczajny i pańszczyzna
to jest kolonia Europy
same miernoty
kompromitacja gigantyczna
i mowa trawa wręcz cyniczna
jakby nie znali polskiej roty
skansen hołoty
12 czerwca o godz. 7:42 34929
25 lat nie-rzadow – 25 lat deficytow budzetu
25 lat lajdactwa na konto polskich dzieci i pokolen jeszcze nie urodzonych.
I nie ma zadnej nadzieii na odwrocenie tego tredu. Wrecz przeciwnie, tepo wsrostu dlugu publicznego jest kilkakrotnie szybsze od tepa wzrostu PKB.
Polska nie jest w stanie sama siebie utrzymac. To dzielo liberalow.
12 czerwca o godz. 12:17 34930
„Gdybyśmy uwierzyli Żakowskiemu i oparli się na naszym społeczno-kulturowym kapitale, znaleźlibyśmy się gdzieś między Mecziarowską Słowacją a Ukrainą czy Gruzją sprzed kolorowych rewolucji. To byłby może pisarski raj dla Andrzeja Stasiuka i Ziemowita Szczerka, ale dla jego mieszkańców byłaby to czarna dziura, kraina niemożliwości.”
Gratuluje.
To jest jeden z najlepszych tekstow jaki czytalem na temat polskiej transformacji. 🙂
Oczywiscie, ze polski sukces ma wiele wspolnego z chinskim sukcesem. Ale jak on mogl inaczej wygladac w kraju, w ktorym ogolnie mowiac, marka made in Poland kojarzyla sie w swiecie z najgorszym badziewiem, ktora nalezalo i wlasciwie dalej nalezy ukrywac.
W tej chwili jest do pokonania najtrudniejszy etap, ktory sie nazywa polski „VW”, polski McDonald, polski football itd. Co? Brzmi fantastycznie, ale to sa wlasnie wyzwania, ktore stoja przed Polska. I zadne populistyczne brednie tego nie zmienia.
Komunizm nauczyl, ze biede mozna dzielic do czasu. Potem stoi ocet na polkach. Zakowski nie wyciagnal zadnych wnioskow z przeszlosci? Naprawde nie pamieta tego? Mysli, ze on wprowadzi lepsza, „sprawiedliwsza” wersje komunizmu?
13 czerwca o godz. 9:33 34931
Trafny tekst, ale
” odejście od wolnorynkowych haseł (bo z praktyką zawsze było u nas na bakier) powoduje tak wielki wzrost poparcia dla egzotycznych postulatów szowinistycznego Janusza Korwin-Mikkego.”
Ja bym sobie życzył poznać motywy głosujących, przed podawaniem przyczyn sukcesu Nowej Prawicy, bo już ich podawano z pełnym przekonaniem wiele.
Czy faktycznie chodzi o jego libertynizm gospodarczy? Czy wyraz buntu/niechęci wobec aktualnie rządzących? Czy tez jego egzotyka uwielbienia Putina przyciąga? Albo skrajny konserwatyzm poglądów?
13 czerwca o godz. 12:31 34932
MMK
Ja bym uznał, że jest siedem procent ludzi, którzy tak postrzegają świat jak on, jakby doliczyć tych co tak samo myślą a glosują na Ziobrę czy Prezesa bo im coś tam nie pasuje w JKM, wolą czarny krawacik zamiast muszki, mniej aspirujący są, to całkiem dużo takich, więcej niż siedem.
W polityce jak ekonomi, polityk zaspakaja popyt, kreowanie popytu to socjalistyczna bzdura, można kreować potrzeby, to trochę kreują, głupek jak usłyszy głupoty mówi, słusznie gada.
13 czerwca o godz. 13:04 34933
„jest siedem procent ludzi, którzy tak postrzegają świat jak on”.
Ja tam się łudzę, że to cześć zdesperowanych liberałów którzy leją na jego światopogląd, a liczą na realizacje choćby ułamka programu gospodarczego 😉
16 czerwca o godz. 15:23 34934
Analizuj Pan tą metodą sukcesy JKM, a mu wzrośnie znacznie poparcie!!!
Znam wielu jego wyborców oraz aktywistów – to często wykształceni (dobrze) i logicznie myślący ludzie!!!
Sukces JKM to klęska oderwanej od rzeczywistości (polskiej!) poprawności politycznej mainstreamowych mediów i polityków, usiłujących słownikowymi zabawami unieważnić realne(!) problemy, a powtarzaniem stereotypów przykryć własną niewiedzę i brak pomysłów!!! 😉
Na tym tle Korwin jest autentyczny i błyskotliwy … 😉
18 czerwca o godz. 13:19 34935
Rzeczpospolita nie posiada obywateli. Posiada mieszkańców.
19 czerwca o godz. 14:13 34936
No panie Jażdżewski dlaczegóż to do tej pory nie wystąpił pan z wnioskiem o rozpoczęcie postępowania sądowego wobec Tuska Sienkiewicza? Czyżby dlatego, że panowie są z PO a nie jak Korwin Mikke z Nowej Prawicy.
19 czerwca o godz. 16:36 34937
Najwiekszym problemem Polski jest to ze do rzadow dorwala sie bezideowa katoprawica sterowana przez Krk.
1 lipca o godz. 16:42 34947
Pozwolę sobie ws. czarnego scenariusza zgodzić się z @axiomem1 . Za parę lat nie będzie kasy z UE . Póżniej walnie system emerytalny . Nasze „elity” sa , jakie są . Cyniczne i goniące za kasą . Widzę jednak znacznie powazniejszy problem , o którym napisałem na blogu pani zajmującej się Rosją . Jest to początek możliwego dramatu !
Naiwny lub zakłamany jak wszystkie arty o Ukrainie głównego nurtu . Poza Nie i Przeglądem . Na Ukrainie nie będzie ŻADNEGO kompromisu , póki nie zgodzi się na federalizację USA ( które tę wojnę rozpętało ) razem z UE/NATO . Reszta to shit . Chyba , że zachodnie „autorytety” przełkną zamordowanie przez reżim kijowski ze wszystkimi jego aktorami ( np. Kołomojski o krwawych rękach i banderowcy ) kilku / kilkunastu milionów Rosjan mieszkających na Ukrainie lub rosyjskojęzycznych Ukraińców .
Już widzę jak Kerry ( nie pożyczyłbym facetowi 50 zł ) nakłada za to kolejne sankcje na …. Rosję !?
Po co to jednak UE ? Nowe rynki ? Rozumiem , ale mogą/możemy zostać bez gazu na zimę ! PARANOJA !!!
Naprawdę zaczynam się poważnie niepokoić o sytuację na świecie i to co robi wielki szatan (USA ).
Pierw rozp….ł Ukrainę . Teraz , w rozp…m wcześniej za bezdurno Iraku zwycięża islam w zupełnie skrajnej postaci . Islamskie Państwo Iraku i Lewantu morduje na prawo i lewo dekapitując z zamiłowaniem a reżim iracki zaistalowany przez USA pryska w popłochu zostawiając zasoby broni !
Jak słyszę ( dwa dni temu ) Obama zamierza poprosić Kongres i 500 mln. usd na … wsparcie „powstańców syryjskich ” !?
Toż to k….a patologia ! Jedyny reżim „cywilizowany ” wywodzący się z partii BAAS , przeciwny islamistom ma być zwalczny przez pieniądze szatana z USA . Czy ktoś to rozumie ???
Wychodzi na to , że w 100 lecie I Wojny Światowej , nasz „Wielki Brat ” szykuje nam powtórkę z rozrywki .
2 lipca o godz. 14:22 34949
Pisze Pan na blogu POLITYKI.
Korzystam z Pana bloga by pokazac cenzurę działajacą w POLITYCE.
Obydwa niżej przytoczone wpisy zostały usunięte z Forum POLITYKI.
Dlaczego ?
014-06-30 16:44 | abchaz
Marek Belka – kolejny raz na deskach
Profesor lubił na konferencjach prasowych,jako premier,powoływac się na informacje.które przyniosły mu „zaprzyjażnione wiewiórki”.Okazało się,że nie wszystkie są zaprzyjażnione a dodatkowo nieprzyjazne skunksy się wokół rozpanoszyły. „Ostatnia Belka ratunku” dalej jest w mocy.Zastąpienie Belki przez jakiegoś skunksa gospodarka odczuje b. predko.To nie jest wykluczone bowiem skunksy nie działają w interesie gospodarki.Działają w interesie skunksów.
2014-07-02 15:00 | abchaz
Zderzenie polityki realnej z urojoną
Tak mi się przypomniały kolejne „odnowy moralne” cwiczone pare razy w PRL. Zbiera się Komitet (pojęcia nie mam jak nazywa się KC i BP w PO).Zbiera się i w porywie skrajnej uczciwości oświadcza,że właśnie Capi di tutti zlożył samokrytykę i wraz ze swym dworem udał się w niebyt.Organa znają dyslokację niebytu i podejmą… W porywie tej skrajnej uczciwości ,na funkcie,zostały wybrane osobistosci o moralnosci sprawdzonej i gwarantowanej przez Instytucję. Na wieśc o nieuchronnej odnowie JK zajmuje pozycję wyczekującą na swojej kanapie,Palikot wyjeżdża do włosci na Karaibach a Miller …(co zrobi Miller ? ). Ziobro,Hofman i Adam pośpiesznie składają oświadczenia ,nie czekając nawet na dyskurs z M.Olejnik,że własnie spełnia się ich marzenie ..JKM bełkocze… Na Wałach Jasnogórskich, parę dni pózniej ,w obecnosci tłumów,następuje zaprzysiężenie Odnowionych. Odnowionych ,bowiem przetrwali oni ponure dni rezimu liberalnego ,chroniąc swoją konserwtywno-odnowicielską postawę.Przetrwali w Rządzie,Sejmie i w Senacie a także w Biznesie.Wierząc ,w swoje zawierzenie w Instytucję odwiecznie prawą i ratujacą Ojczyznę w dniach próby. Scenariusz ,wg mnie ,nie nalezy do urojonych.Kto wie,może już jest przygotowywany w zaciszu Instytucji.
Niech Pan,proszę,promując liberalnośc,zapyta tego tępego moderatora,z jakiej racji wyciął te wpisy.
Z liberalnym pozdrowieniem
@abchaz