Dziś wtopa, jutro laury, czyli ocena politycznych wydarzeń 2014 roku.
Zdecydowanym faworytem do tegorocznej wtopy jest sposób reakcji polskiej klasy politycznej na zjawisko, które Bartłomiej Sienkiewicz, nieświadom, że jest podsłuchiwany, określił jako: „Państwo istnieje tylko teoretycznie”. Tylko w tym roku rzeczywistość dostarczyła wielu dowodów na prawdziwość tezy byłego Ministra Spraw Wewnętrznych i ujawniła bezradność polityków wobec tego zjawiska.
Nieudolność Krajowego Biura Wyborczego i Państwowej Komisji Wyborczej dały asumpt do absurdalnych oskarżeń o sfałszowanie wyborów. Tych, którzy chcą się dowiedzieć, kto zrzekł się na rzecz CIA suwerenności na części terenu Rzeczpospolitej, Miller nazywa sojusznikami terrorystów, a politycy solidarnie udają, że sprawy nie ma. Kościół traktuje instytucje państwa jak bankomat, by wspomnieć tylko zwiększony Fundusz Kościelny (zamiast jego likwidacji) i 16 milionów na Świątynię Opatrzności Bożej. W sprawie Amber Gold państwo nie było w stanie pomóc poszkodowanym, za to może ich teraz wszystkich przesłuchać. Podsłuchanie najważniejszych osób w państwie przez kelnerów i ujawnienie zachowań polityków na pograniczu Trybunału Stanu stało się pretekstem do rozważań nad słownictwem i gustami kulinarnymi podsłuchanych.
Kryzys wokół PKW, zamiast wywołać naprawę (albo chociaż debatę) o systemie przetargów i sposobie podejmowania decyzji przez urzędników, podzielił polityków na zwolenników spisku i hasła „Polacy nic się nie stało”. Mechanizm jest podobny: kryzys instytucji państwa, który skutkuje natychmiastową agresją jednych i niemocą drugich.
Kiedy zawodny samochód o nazwie Polska zatrzymuje się, ulegając co rusz awarii, PiS rzuca się okładać go gumowym młotkiem (gumowym, bo opozycja nie jest w stanie wyjść poza werbalizowanie agresji i intensyfikację nieufności), a kierująca nim PO podnosi lament, jakich to zniszczeń dokonuje w naszej flocie transportowej opozycja. Polakom niezadowolonym z ciągłych postojów musi wystarczyć „sorry taki mamy klimat”, bo druga strona tylko marzy, żeby napalić pod kotłem i cały wehikuł wysadzić razem z pasażerami.
Politycy nauczyli się, że zarządzać emocjami jest łatwiej niż rozwiązywać realne problemy, a profity z tego pierwszego są większe. A czego my się nauczymy w 2015 roku?
31 grudnia o godz. 12:50 35404
Rezimowy minister Bartłomiej Sienkiewicz, nieświadom, że jest podsłuchiwany, określił Polske jako: „Państwo istnieje tylko teoretycznie”.
Powiedzial rowniez ze to panstwo jest „chujem dupa i kupa kamieni.”
Za co Sejm dal mu votum zaufania.
To byl szczyt ohydy ostatnich 25 lat i szczyt blazenskiej nieudolnosci rezimu Donka Tuska (dezertera).
Ne zadziwia natomiast ze polska ynteligencja nie miala opini na ten temat. To ta ynteligencja to motloch.
31 grudnia o godz. 14:57 35405
„Politycy nauczyli się, że zarządzać emocjami jest łatwiej niż rozwiązywać realne problemy, a profity z tego pierwszego są większe.
A czego my się nauczymy w 2015 roku?”
Po pierwsze – nauczmy się, że ‚zarządzanie’ (zwłaszcza emocjami) nie polega na szczuciu i wzbudzaniu nienawiści z niskich pobudek osobistych (ani żadnych innych zresztą) , a zrozumiemy czym różni się zarządzanie od ‚polityki’ plemiennego szamaństwa.
Po drugie, rozumiejąc powyższe, przestaniemy uczestniczyć w tak rozumianej ‚polityce’, co rozwiąże fundamentalny problem społeczny tuczenia się plemiennych szamanów na tkance państwa demokratycznego i tym samym marnowania kapitału społecznego na ich profity.
Po trzecie, gdy już zrozumiemy, że wspomniane szamaństwo polityczne jest wynikiem nieusuwalnego w tym kraju, społecznego zapotrzebowania plemiennego, wybierzmy wolność od problemów wspólnot plemiennych, poprzez udanie się do cywilizacji.
Tego warto nauczyć się w roku 2015 i każdym następnym, jeśli ktoś jeszcze, przypadkiem, nie zdążył.
Tym samym sami zarządzimy swoimi emocjami, aplikując sobie nieustającą dawkę ednorfin, bez fałszywych pośredników.
Wszystkiego Nauczalnego więc, na ten – oby edukacyjnie nowy – Rok życzę 😉
1 stycznia o godz. 7:16 35406
Dobrze się ten nowy rok 2015 zaczyna .
Cytat z gazeta.pl:
„Wśród firm chętnych do kupna PŻB jest m.in. spółka Finnlines należący do włoskiego giganta promowego Grimaldi Group (zarządza flotą ponad 100 promów). Co ciekawe, od należącej do tej samej włoskiej grupy innej spółki Grimaldi Lines kołobrzeski armator kupił w połowie grudnia prom, który po remoncie w Szczecinie, pod nazwą „Mazovia” (wcześniej jednostka pływała pod nazwą „Euroferry Brindisi”), ma trafić na trasę Świnoujście – Ystad. PŻB nie zdradza wartości transakcji, ale szacuje się, że nowa jednostka kosztowała ponad 100 mln zł.
Może więc dojść do takiej sytuacji, że Grimaldi, poprzez spółkę Finnlines, kupi PŻB za pieniądze, które dostał za prom i jeszcze sporo mu zostanie. W dodatku sprzedana jednostka wróci do grupy włoskiego giganta.
Zapytaliśmy Ministerstwo Skarbu Państwa, czy taki zdumiewający scenariusz jest możliwy. Przez dwa tygodnie nie dostaliśmy odpowiedzi.”
Komentarza do tej narodowej hańby już nie potrzeba.
Boże coś Polskę przez tak liczne wieki
patrząc na III RP spuść teraz powieki