W wyborach prezydenckich startuje drugi, a nawet trzeci garnitur polityków największych partii.
Główna partia opozycyjna wystawia kandydata, który nawet jej zwolennikom myli się z przywódcą związkowym Piotrem Dudą. SLD sięga po prezenterkę telewizyjną niszowej stacji, której profilaktycznie natychmiast zakłada medialny knebel. PSL stawia na polityka, którego rozpoznawalność nie wykracza poza województwo świętokrzyskie.
W każdym z tych ugrupowań jest przynajmniej kilka, jeśli nie kilkanaście, lepiej kojarzonych nazwisk. Skoro na najbardziej znanych rywali urzędującego prezydenta wyrastają Palikot i Korwin-Mikke, to chyba coś musi być nie tak? Wręcz przeciwnie. Partyjni przywódcy, wystawiając ludzi „z twarzy podobnych zupełnie do nikogo”, prowadzą, ze swojego punktu widzenia, w pełni racjonalną, jeśli nawet ryzykowną rozgrywkę.
Wybory prezydenckie skupiają zainteresowanie Polaków. Ale ich realne znaczenie jest niewielkie. Z jednym wyjątkiem: tak długo jak prezydent nie stawia sobie za cel przeszkadzać rządowi. Urząd prezydenta jest tak skrojony, że wystarczy się na nim specjalnie nie wychylać, wygłaszać komunały, opowiadać się za umiarkowaniem dialogiem i można liczyć na rekordowe poparcie. Jeśli prezydent ma ambicje, czy to własne, jak Wałęsa, czy realizuje cudzy plan polityczny, jak Lech Kaczyński, które wykraczają poza celebrację – wówczas naraża się na konflikt, w którym nieuchronnie traci.
Lider partyjny w wyborach prezydenckich może tylko stracić. Bo albo wygra – i pożegna się z realną władzą nad partią, co np. dla Aleksandra Kwaśniewskiego było trudnym doświadczeniem, albo przegra – i tym samym podważy swoją pozycję. Zyskać mogą tylko tacy, którym uda się uzyskać wynik lepszy od oczekiwanego, jak np. Grzegorz Napieralski, lub tacy, którzy nie mają nic do stracenia, jak Janusz Palikot. Dlatego liderzy do boju na zastępczym froncie prezydenckich wyborów wysyłają tych, którzy do stracenia mają niewiele, a do zyskania wszystko.
Z punktu widzenia partyjnej polityki kandydat na prezydenta musi mieć kilka w zasadzie sprzecznych ze sobą cech. Z jednej strony powinien być lojalnym członkiem partii, z drugiej odwoływać się do szerokiego elektoratu. Poruszać się sprawnie na scenie, w mediach i na spotkaniach z wyborcami, ale nie mieć zbudowanego własnego silnego zaplecza w partii. Być samodzielnym, ale nie za bardzo. Popularnym, ale nie tak, żeby w razie osiągnięcia wyniku powyżej oczekiwań przyćmić obecnego lidera i przejąć partię. I takich właśnie kandydatów, przyjemnych i strawnych, ale (pozornie?) całkowicie bezpiecznych, widzimy w rywalizacji z Bronisławem Komorowskim – który sam taką funkcję „bezpiecznego zastępcy Tuska” wypełnił celująco w ostatnich wyborach.
To oczywiście rozczarowujące, kiedy w meczu z klasowym przeciwnikiem o prestiżowe trofeum widzimy, jak trener sięga po głębokie rezerwy. Widowisko, którego wynik i tak jest przesądzony, traci na tym ogromnie. Jednak mecz o wszystko dopiero się rozegra. Będą nim wybory parlamentarne, które dla każdego partyjnego lidera są ostatecznym sprawdzianem. Porażka oznaczać może wymuszoną emeryturę (o ile oczywiście prezes partii nie nazywa się Kaczyński).
W wyborach prezydenckich szefowie partii nie walczą o to, żeby wygrać. Ale o to, żeby jak najmniej przegrać.
11 lutego o godz. 22:58 35480
Panie Jażdżewski pan nie grzmisz w końcu łamane jest prawo no ale ja rozumiem gdyby to zrobił Korwin Mikke to by Jażdżewski przebierał nóżkami do prokuratiry skoro to ludzie powiązani z PO i PSL to Jażdżewski przymyka oczy
Czy zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej łamie ustawę antykorupcyjną?
7 lutego 2015Polityka i gospodarka / Tematy 18 Komentarzy
Pora na kolejny krok w działaniach, zmierzających do ujawnienia rozmiarów łamania obowiązującego prawa w podmiotach nadzorowanych bezpośrednio przez Ministerstwo Gospodarki. Po sprawie Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej SA, w której w sposób jednoznaczny złamano ustawę kominową, kolej na wyjaśnienie kwestii dopuszczalności postępowania całego zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej w świetle ustawy antykorupcyjnej.
Jastrzębska Spółka Węglowa SA, to spółka prawa handlowego, w której Skarb Państwa posiada 55% akcji. Z całą pewnością zatem zarząd i rada nadzorcza spółki podlegają regulacjom ustawy antykorupcyjnej oraz kominowej. Spółką zainteresowałem się w kontekście coraz bardziej dramatycznej sytuacji w niedalekim wszakże Jastrzębiu Zdroju. Drugą przyczyną zainteresowania jest fakt, że w radzie nadzorczej JSW zasiada gliwiczanin – rektor Politechniki Śląskiej, profesor Andrzej Karbownik.
I właśnie do jakości tego nadzoru można mieć moim zdaniem poważne zastrzeżenia. Oto bowiem, zgodnie z ustawą o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne (antykorupcyjnej), zarząd spółek z większościowym udziałem Skarbu Państwa nie może między innymi:
6) prowadzić działalności gospodarczej na własny rachunek lub wspólnie z innymi osobami, a także zarządzać taką działalnością lub być przedstawicielem czy pełnomocnikiem w prowadzeniu takiej działalności; nie dotyczy to działalności wytwórczej w rolnictwie w zakresie produkcji roślinnej i zwierzęcej, w formie i zakresie gospodarstwa rodzinnego.
Art.4
Tymczasem:
prezes Jarosław Zagórowski prowadzi pod firmą „Jarosław Zagórowski” działalność gospodarczą zarejestrowaną 18 listopada 2011 roku (Regon 122435692 )
wiceprezes Jerzy Borecki prowadzi pod firmą „Jerzy Borecki Zarządzanie” działalność gospodarczą zarejestrowaną 28 maja 2013 roku (Regon 243259043 )
wiceprezes Robert Kozłowski prowadzi pod firmą „Robert Kozłowski Kormaks” działalność gospodarczą zarejestrowaną 15 maja 1995 roku (Regon 272558850 )
wiceprezes Artur Wojtków prowadzi pod firmą „Wojtków Artur Projekt” działalność gospodarczą zarejestrowaną 18 listopada 2011 roku (Regon 242778806)
wiceprezes Grzegorz Czornik prowadzi pod firmą „GC Grzegorz Czornik” działalność gospodarczą zarejestrowaną 18 listopada 2011 roku (Regon 278329575).
Musi przy tym zastanawiać fakt, że prezes JSW i jej dwóch wiceprezesów zarejestrowali działalność gospodarczą tego samego dnia – 18 listopada 2011 roku! Interesujący zbieg okoliczności, nieprawdaż?
Ale jak to ma się do rady nadzorczej i rektora Politechniki Śląskiej? Pora na kolejny cytat z ustawy antykorupcyjnej:
1.Naruszenie zakazów, o których mowa w art. 4, przez osoby:
(…)
2) wymienione w art. 2 pkt 5 i 7—10 stanowi podstawę do odwołania ze stanowiska;
Art. 5
Członkowie zarządu spółek z większościowym udziałem Skarbu Państwa wymienieni są w art. 2 p. 9, a zatem powinni zostać odwołani ze stanowiska, przy czym:
6. Odwołanie i rozwiązanie umowy o pracę w trybie określonym w ust. 2—5 jest równoznaczne z rozwiązaniem umowy o pracę bez wypowiedzenia na podstawie art. 52 § 1 pkt 1 Kodeksu pracy.
Art. 5
Z kodeksu spółek handlowych wynika, że organem, który powinien odwołać członków zarządu jest rada nadzorcza. I w taki oto sposób doszliśmy do osoby profesora Andrzeja Karbownika.
W związku z powzięciem informacji o opisanych wyżej okolicznościach, skierowałem do rady nadzorczej JSW pismo wzywające do wyjaśnienia sytuacji i ewentualnego wyciągnięcia stosownych konsekwencji. Odpowiednie pismo skierowałem również do Ministerstwa Gospodarki, które nadzoruje JSW SA, informując o sytuacji i prosząc o nadzorowanie zgodnego z polskim prawem rozstrzygnięcia w przedmiotowej sprawie. Oba pisma opublikuję w terminie późniejszym.
12 lutego o godz. 10:12 35481
Hm, dziwne, prezydent wszystkich Polaków reprezentujący PO i wystawiony przez PO to drugi garnitur, trzecie kalosze, czwarte skarpety, piąte koło u wozu?