4 czerwca Naród pokrzyżował plany elit i wywrócił stolik. To święto demokratycznej niespodzianki.
Częściowo wolne wybory to brzmi w zasadzie jak „trochę być w ciąży”. Jedyny postulat uzgodniony przy Okrągłym Stole, który miał znaczenie i który przebił się do zbiorowej świadomości.
Nic dziwnego, że przyjęło się uważać 4 czerwca za element procesu porozumienia elit, zakończonego transferem władzy od PZPR do strony solidarnościowej, celebrowanej przez liberalno-lewicowe elity i wyszydzanej przez prawicę.
4 czerwca to w istocie święto III RP, święto Polski, jaką znamy. Jednak świętowanie go jako wygranej mądrości umiarkowanych elit czy krytykowanie jako wynik „spisku z Magdalenki” jest wynikiem nieporozumienia.
„Solidarność” chciała legalizacji, a nie władzy, usiadła do rozmów i zgodziła się na wybory, ryzykując swój społeczny mandat żyrowaniem skompromitowanych komunistów i gospodarczych skutków ich tragicznej polityki. Komuna nie zamierzała władzy oddawać. Próby jednostronnej legitymizacji bez wciągania do rozmów „Solidarności” zakończyły się porażką. Chodziło o podzielenie się odpowiedzialnością, uwiarygodnienie społeczne systemu, bez oddawania sterów rządów.
Te plany pokrzyżował Naród. 4 czerwca odrzucił masowo PZPR, wręczając niechętnej i zaskoczonej „Solidarności” inicjatywę powołania rządu. Wykuwające się w żmudnych negocjacjach ustalenia elit przy Okrągłym Stole w jeden dzień stały się historią. Ponowne głosowanie nad listą krajową, dzięki której można było zmniejszyć efekty klęski PZPR było pierwszym przykładem próby korekty wyborczej decyzji przez „mądrzejsze” elity, próbujące manipulować systemem, żeby uzyskać pożądany efekt.
Potęga i nieprzewidywalność decyzji suwerena to prawdziwy wymiar wyborów 4 czerwca. I dlatego jest to prawdziwe święto III RP.
4 czerwca o godz. 10:52 36567
Proszę Pana, komuniści aż takimi idiotami nie byli aby liczyć na utrzymanie rządów.
Zapomina Pan o dziesięciu milionach czlonków Solidarności.
Chodziło o miękie lądowanie które zapewnił im Kościół.
Bezkrwawe oddanie władzy z zapewnieniem bezkarności było najlepszym z możliwych rozwiązaniem.
Oczywiście Kościół za darmo tego nie zrobił.
4 czerwca o godz. 11:42 36568
Panie Redaktorze,
A co nam to zwycięstwo solidaruchów dało? Co mamy właściwie dziś świętować? Przecież to był początek epoki, w którym w Polsce znów rozgościły się na dobre takie plagi jak bezrobocie, bezdomność, obszary skrajnej nędzy i i ogólna beznadzieja, szczególnie zaś na tzw. prowincji (małe miasta, w których zamknięto wszystkie fabryki czy też dawne wsie PGR-owskie). Mamy więc świętować ponowne pojawienie się w Polsce żebraków i „nurków” śmietnikowych? Mamy się może cieszyć z zapaści demograficznej czy też z ograniczenia praw Polek do dysponowania własnym ciałem? A może mamy się radować masową ucieczką Polaków z Polski?
Przecież na „solidaruchów” głosowała wtedy zaledwie jedna trzecia dorosłych Polaków, ale ponieważ ordynacja wyborcza była także i wówczas niedemokratyczna, to wystarczyło to na zwycięstwo sił reprezentujących regres, pogardę dla ludzi pracy oraz klerykalizm. Z czego się więc tak naprawdę mamy cieszyć? Z tego, że nie wrócą już czasy, kiedy to pracujący Polak nie musiał bać się utraty pracy, kiedy nie musiał on „czapkować” swojemu szefowi, gdyż wiedział, że ten nie może go bezkarnie wyrzucić z pracy za byle co? Skąd więc u post-solidaruchów ta pewność, że właśnie wtedy, 27 lat temu, zmieniło się w Polsce na lepsze? Ja uważam, że wtedy zmieniło się w Polsce na gorsze, jako że właśnie wtedy utorowano drogę do władzy dla elementów klerykalnych, tych samych, które zaraz po dojściu do władzy odebrały polskim kobietom prawo do rozporządzania swoim własnym ciałem oraz wprowadziły religię nie tylko do szkół, ale także i do Sejmu oraz do urzędów państwowych. Dla mnie ten dzień jest więc dniem żałoby, tak samo jak dla Australijskich Aborygenów dniem żałoby jest dzień 26 stycznia, kiedy to w roku 1788 oficjalnie ogłoszono w dzisiejszym Sydney włączenie tego nieszczęsnego kontynentu, zwanego nie wiadomo czemu „lucky country”, do brytyjskiego imperium i kiedy to zaczął się Holocaust prawdziwych Australijczyków, czyli tamtejszych Aborygenów.
4 czerwca o godz. 11:51 36570
Happening zmontowany ze wszystkich możliwych frakcji, których połączyła nienawiść do Kaczyńskiego i Polski oddychającej pełną piersią. Wypisz wymaluj pochód 1-maja, ale to w każdym aspekcie archiwalnego rytuału.
5 czerwca o godz. 18:15 36571
Cytuję z „Polska. The Times” – artykuł Witolda Głowackiego „Tym razem 4 czerwca nikt już nie ma czego świętować”: „Rocznica 4 czerwca nigdy nie była w Polsce świętem wspólnotowym. Ale tym razem najmniejszych powodów do świętowania nie mają nie tylko wykluczeni i ofiary transformacji, ale i dotychczasowi apologeci III RP.
Wielogodzinna kolejka na szpitalnym ostrym dyżurze. Piętnasty miesiąc czekania na samo wyznaczenie terminu rozprawy w sądzie. Kwartalne rozliczenie podatku przez „samo zatrudnionego” wypchniętego przez pracodawcę „na fakturę”. Przystanek autobusowy na prowincji z dwoma kursami na dobę. Zakupy „na zeszyt”. Dzień wypłaty pensji na poziomie polskiej mediany. Dzień spłaty lichwiarskiej pętlowej pożyczki w parabanku albo przeskalowanego kredytu hipotecznego we frankach Odbiór informacji z ZUS o stanie oszczędności emerytalnych przez pracownika pozostającego przez lata na śmieciówce. Szara, beznadziejna codzienność pracujących biednych. (…). Szkoły oparte na anachronicznej, mordującej wiedzę i ciekawość świata testologii. Niebywały poziom agresji i ignorancji w polskiej sieci – w tej chwili będącej jednym z największych cyfrowych śmietników świata.
Mało? Spójrzmy więc na całe pokolenie absolwentów wyższych uczelni, którzy ze zdewaluowanymi dyplomami zdobytymi za całkiem ciężkie jednak pieniądze, siedzą na słuchawkach w tych żałosnych polskich bieda-korporacjach poganiani przez żałosnych bieda-menedżerów….
Poczujmy ten kwaśno-słodkawy zapach biedy wciąż unoszący się w ciasnych korytarzach niejednego blokowiska. Pomyślmy o dzieciach, których charakter i światopogląd kształtuje klasowy wstyd z ekonomicznego wykluczenia. Przejdźmy się po dyskontach w dniu startu nowej promocji na tanie parówki czy łopatkę wieprzową. Tak, to są właśnie powody, dla których rocznica 4 czerwca od dawna nie jest szczególnie radosnym świętem dla sporej części Polaków. Tym razem już zapewne dla większości. Nie udawajmy, że tego nie wiemy”…
6 czerwca o godz. 10:28 36572
No to Jakowalki pozostał ci tylko płacz.Komuna się nie wróci a roztrząsanie wszystkiego na „nie” jest bez sensu .Użalanie jest chwilowo dobre na odreagowanie negatywnych odczuć i emocji a trwanie w tym prowadzi do izolacji .Życzę pogody ducha!
6 czerwca o godz. 18:36 36573
Prospector
Z tego, że „komuna” nie wróci nie wynika przecież, że transformacja systemowa zakończyła się w Polsce sukcesem. Zrozum też, że ponieważ owa transformacja poniosła klęskę praktycznie an wszystkich frontach: gospodarczym, politycznym i kulturowym, to potrzebna jest nam zupełnie inna polityka i zupełnie inna Polska. Trudno więc jest zachować pogodę ducha w sytuacji, gdy wokół się źle dzieje.
Pozdrawiam
7 czerwca o godz. 6:25 36574
Na transformacji skorzystało 5% Polaków, dla 45% nic się nie zmieniło a pozostałe 50% straciło. Stad wniosek, że jedynie co 20-ty Polak ma powód by tę rocznice świętować a 10 razy więcej – by ja przeklinać.
Proszą nie używać argumentu, ze dzisiaj mamy to, czego nie mieliśmy w 1989 roku gdyż w 1977 roku mieliśmy wiele rzeczy, których nie było w 1950.
7 czerwca o godz. 7:55 36575
Placz dalej Jakowalski.
7 czerwca o godz. 14:31 36576
Prospector
Ja nie płaczę z tęsknoty za PRL-em. Ja płaczę nad tym, co się obecnie w Polsce dzieje, i to nie tylko z powodu rządów PiS-u.
7 czerwca o godz. 14:39 36577
Kaesjot
Dodam, że w PRLu nie było:
– telefonii satelitarnej,
– telefonii komórkowej,
– smartfonów ani też
– laptopów i notebooków,
Ale obywatel PRL-u, jeśli tylko miał paszport, wizy i dewizy, to mógł polecieć sobie z Londynu do Nowego Jorku samolotem naddźwiękowym Concorde. Dziś to jest niemożliwe, nie tylko dla tego, że wizę do USA jest wciąż Polakowi trudno dostać, ale że po prostu nie ma on wciąż (na ogół) tyle pieniędzy, aby kupić sobie takowy bilet, nawet jeśli byłby on dziś dostępny w sprzedaży.
Pozdrawiam
8 czerwca o godz. 21:55 36578
Jacek, NH
4 czerwca o godz. 11:51
Znowu kicha p. Jacku: komentarz ordynarnie zerżnięty z artykułu Matki Kurki, z jego blogu: http://www.kontrowersje.net/tagi/1_maja
Wstyd, to jest słowo, którego nie znasz.