Dlaczego tyle osób szeruje tekst Hołdysa? Czy dlatego, że to fajna okazja do tego, żeby ponarzekać na mierną opozycję i dokopać nieruchawym młodym, których nie stać na skomponowanie protest-songu, ani nawet Autobiografii?
Można uznać ten wpis za biadolenia oderwanego od rzeczywistości celebryty i wrócić do swoich spraw. Albo, że z przemyślenia oczywistych oczywistości może coś wynikać.
Najpierw krytyka. Kąśliwe uwagi pod adresem KOD-u, co wytknął autorowi Jan Hartman, nie są w pełni zasłużone. Widzę to z bliska, w 6 dzielnicy, naszym łódzkim lokalu, KOD zbiera się regularnie. Mam obawy, czy KOD nie staje się powoli rodzajem uniwersytetu dwóch-trzecich wieku – przestrzenią aktywności dla jego członków, ze spadającym znaczeniem dla wszystkich poza nim. Ale stoliki KOD-u na ulicach, pikniki (w Łodzi będzie w najbliższą niedzielę), gazetki, spotkania właśnie – sam prowadziłem otwarcie Klubu Bartoszewskiego z Różą Thun a potem kolejne spotkanie z Edwinem Bendykiem, tłumy, które przyszły na Jerzego Stępnia do Pabianic, mówię tylko o kilku lokalnych sprawach, których nie widać z perspektywy Krakowskiego Przedmieścia – tego nie można zbyć wzruszeniem ramion. Ci ludzie lepiej czy gorzej, ale naprawdę dają z siebie wszystko i należy im się za to szacunek.
Nie odebrałem tekstu Hołdysa jako dezawuującego KOD – i nie uważam, że odpowiedź na niego powinna ograniczyć się do stwierdzenia: „przecież działamy”. KOD wciąż najlepiej wyraża społeczne emocje związane ze skokiem PiSu na praworządność, a partie polityczne mogą się co najwyżej pod te emocje podczepiać. Co się stanie kiedy zabraknie już tego paliwa (spekulacje na osobny wpis)? Cóż, osobiście sądzę, że Kaczyński, Ziobro, Macierewicz et consortes paliwo dostarczać będą nam hurtowo. I to od razu z zapałkami.
Co do opozycji, to dotychczas jej reaktywność i faktyczny brak zdolności do celnego punktowania władzy (znaczącym wyjątkiem była postawa Nowoczesnej na dramatycznym posiedzeniu sejmu w sprawie Trybunału) jest faktem. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że wiele jej merytorycznych inicjatyw się nie przebija, a PRowskie zagrywki – cóż, przebijają się, ale traktowane są właśnie jako PR-wskie zagrywki. Władza ma wciąż inicjatywę i pewnie dopóki sytuacja znacząco się nie pogorszy tak właśnie będzie. Niestety pustosłowie słusznych nawet protestów powoduje zmęczenie, na dłuższą metę to nie wystarczy. Trzeba będzie pokazać ludziom, że jest wyrazista programowa alternatywa, która odpowiada na wyzwania współczesności.
Programowe konwencje mają być dla PO i Nowoczesnej nowym otwarciem. Będę pozytywnie zaskoczony jeśli okaże się, że faktycznie program potraktują one poważnie. I nie myślę tu o zbiorze pobożnych życzeń wymieszanych z cząstkowymi projektami, które uchodzą u nas za partyjne programy. Wizja Polski musi zasadzać się na ideach, wartościach, za którymi idą praktyczne rozwiązania i strategia ich implementacji.
Największy problem mam z tą częścią, którą odnoszę bezpośrednio do siebie, czy też szerzej do wszystkich organizacji pozarządowych, pism idei, instytucji kultury. Gdyby uznać, że KOD, PO i Nowoczesna są słabe i leniwe to obawiam się, że zabrakłoby skali do oceny tego co składa się na tzw. społeczeństwo obywatelskie. Z drugiej strony, mam poczucie, że nie ma jakiegoś wielkiego popytu na teksty, debaty, spotkania dotyczące polityki. Że wprawdzie dowalenie PiSowi jest na niektórych łamach zawsze mile widziane, ale że trudno w tych zawodach o jakąś szczególną oryginalność, a odtrutką na propagandę rządowych tub nie może być po prostu propaganda antyrządowa. Czuję się trochę jak kucharz, który raz po raz próbuje przygotowywanej potrawy – niby wszystkie składniki są na miejscu – ale jednego, najważniejszego wyraźnie brakuje – problem w tym, że nie wiadomo którego.
KOR, na który Hołdys się często powołuje, wcale nie był masową organizacją i „Solidarność”, wbrew historycznej narracji, wcale nie była jego naturalną kontynuacją, choć oczywiście miał w jej powstaniu istotny udział. Musiały pojawić się jeszcze sprzyjające okoliczności, a potem odpowiednie przywództwo, do tego, żeby masowe strajki ogarnęły Polskę. Być może, jest za wcześnie – i trzeba po prostu pozwolić PiSowi na wbijanie samobói, w czym zawsze byli mistrzami. Być może, nieopierzona opozycja nabierze pewności siebie, zdecydowania i powagi, a ta doświadczona będzie potrafiła rozliczyć się z przeszłości i dokonać samonaprawy. Być może, przed wyborami samorządowymi skostniałe polityczne kliki przyciągną nowe środowiska budując prawdziwie szeroką koalicję albo pojawi się dla nich sensowna konkurencja. Być może.
Ale kiedy nie widzę człowieka ani idei mam głębokie poczucie, że o ile nie zajdą jakieś nadzwyczajne okoliczności trzeba będzie pogodzić się z porażką. Do odwołania.
9 września o godz. 20:54 36824
Szanowny Panie redaktorze
Wlasnie taka porazke niestety oglosil redaktor Kowalczyk konczac ateistyczny blog. Ma biedak jedno zycie na ktore zarabia pisaniem a tu widac ze zamowien na jego teksty nie bedzie. Smutne to. Macie taki kraj jaki zbudowaliscie. Rosjanie wam nie przeszkadzali za bardzo przez ostatnie cwiercwiecze. Jesli macie aspiracje przerastajace wasze mozliwosci to zejdzcie na ziemie, przestancie wypisywac bzdury i zajmijcie sie praca.
Slawomirski
10 września o godz. 22:20 36825
Przecież KOD był od początku skazany na klęskę. Tak samo jak każde inne zgrupowanie mające w programie powrót do przeszłości.
16 września o godz. 23:59 36827
@jakowalski
Myli się Pan, że Komitet Obrony Demokracji od początku był skazany na klęskę. Od początku uczestniczyłem w wiecach i marszach organizowanych przez KOD w moim mieście. Widziałem, słyszałem i czułem, że wystąpienia publiczne wielu przyzwoitych i myślących mówców na tych wiecach odnosiły się do jednego celu: jak bronić demokracji parlamentarnej w naszym państwie, jak krytykować PiS i jego prezesa za ataki na Trybunał Konstytucyjny, jak czytać i rozumieć Konstytucję z 1997 r. Widziałem setki ludzi, w różnym wieku i wyglądzie, którzy wierzą w obronę Rzeczypospolitej Polskiej jako demokratycznego państwa prawnego. Osobiście uważam, iż ta obrona uda się i Polska nie przekształci się w demokrację suwerenną, którą rządzić będzie jeden człowiek. Człowiek, którego odwieczną pasją jest polityka. Człowiek, którego przyboczni, powołując się na 18,9% wyborców spośród uprawnionych do głosowania, uważają za najwyższego przywódcę naszej Ojczyzny.
4 października o godz. 4:01 36832
Co to oznacza – szeruje?
4 października o godz. 5:29 36833
@ Ewa-Joanna Tu jest odpowiedź:
http://nowewyrazy.uw.edu.pl/haslo/szerowac-zszerowac-wyszerowac.html
4 października o godz. 10:16 36834
Ewa-Joanna – 4 października o godz. 4:01 36832
Może „dzieli”? Polonusy na akcje spółek giełdowych mówią czasem „szery”.
4 października o godz. 10:22 36835
lspi -16 września o godz. 23:59 36827
1. Komitet Obrony Demokracji od początku był skazany na klęskę gdyż to była od początku i dalej jest tylko grupa głośno kwiczących, ale niezbyt licznych świń oderwanych od koryta, na dodatek dowodzonych przez zwykłego oszusta alimentacyjnego.
2. Zrozum też, że w demokracji to Lud ustanawia prawo, a nie politycy ani też tym bardziej sędziowie, nawet najwyższych trybunałów, z konstytucyjnym włącznie. Trybunały takie jak konstytucyjny pełnią w demokracji tylko rolę doradczą dla parlamentu, który z kolei odpowiada przed Ludem. Oczywiście, mowa tu była o demokracji prawdziwej, a nie o demokracji burżuazyjnej, jaką mamy dziś w Polsce, a która w praktyce zawsze degeneruje się w stronę plutokracji (władzy bogaczy) i ochlokracji (rządów hołoty), jako że w kapitalizmie najbogatsi są z reguły zawsze tylko zwykłą hołotą.
3. Czymś innym zaś są te ostatnie protesty w sprawie PiS-owskich planów ograniczenia praw kobiet – one są spontaniczne i oddolne. Kaczyński okazał się więc marnym strategiem, skoro nie był on przygotowany na taką ewentualność. Pewnie popełnił on błąd swoich poprzedników, a szczególnie Gomułki, czyli nie chciał słyszeć innych wiadomości niż te, które potwierdzały słuszność jego decyzji. Ciekawe, kto przejmie więc władzę w Polsce po Kaczyńskim, bo przecież nie Macierewicz ani Ziobro, a tym bardziej ktoś z PO czy też Nowoczesnej?