Igrzyska Wolności: Zderzenie kultur, 20-22 października w Łodzi.
Wiele osób myślało, że tym razem się nie uda. Że impreza z wolnością nie tylko w tle, ale w nazwie, nie ma racji bytu. Okazało się inaczej. Dzięki zaangażowaniu zespołu „Liberté!”, dzięki dobrej woli fantastycznych gości z całego świata, którzy przyjeżdżają do Polski bez wynagrodzenia – bo czują, że to ważny, decydujący dla naszej części świata moment, i chcą być tu i teraz z nami.
Rozmawiamy o zderzeniu kultur, bo jest ono w dzisiejszym globalnym świecie nieuniknione. Na każdym kroku musimy sobie radzić, stykając się z „innym” – nie tylko w egzotycznych podróżach czy tragicznych doniesieniach o falach uchodźców z Bliskiego Wschodu. Także na naszym facebookowym wallu, kiedy mamy poczucie, że mówiąca naszym językiem, na pozór podobna do nas osoba de facto wydaje się pochodzić z zupełnie innej planety.
Zderzenie kultur nie musi prowadzić do konfliktu, a w każdym razie nie jest on nieunikniony. Jak w Wielkim Zderzaczu Hadronów – z procesu kolizji, zderzenia, z różnicy może wyniknąć nowa jakość. Zderzenie kultur zamiast budować poczucie zagrożenia, może okazać się – jak wiele razy w historii, na co dowodem jest historia Łodzi, w której Igrzyska Wolności od początku się odbywają – szansą na uruchomienie pokładów twórczej energii. Jeśli nie zabraknie nam ciekawości.
Igrzyska Wolności. Porozmawiajmy!
12 października o godz. 18:51 36837
Panie Redaktorze,
Zderzenie kultur nie jest w dzisiejszym świecie nieuniknione. Gdyby nie kapitalizm, to różne kultury mógłby by pokojowo współistnieć: europejska w Europie, afrykańska w Afryce, azjatycka w Azji, amerykańska (indiańska i eskimoska) w Ameryce zaś aborygeńska, papuaska i polinezyjska w Oceanii. Ale kiedy kultura zachodnia, a dokładniej zachodnioeuropejska wraz z jej pochodnymi, czyli z kulturą byłych brytyjskich kolonii (USA) i dominiów (Kanada, Australia, Nowa Zelandia) zaczęła niszczyć kultury pozostałych kontynentów, to takie pokojowe współistnienie okazało się być niemożliwe. i żadne festiwale tego nie zmienią. A co do Łodzi, to tam nie było współistnienia kultur, a tylko wyzysk polskich robotników przez niemiecki i żydowski kapitał oraz carską administrację. Proszę przeczytać „Ziemię Obiecaną” Reymonta.
13 października o godz. 6:37 36838
U nas „zderzenie kultur” będzie polegało na udowadnianiu swojej wyższości, również moralnej: między liberalno-lewacką opozycją a opcją rządzącą…
13 października o godz. 8:19 36839
Ekspansja kultury McDonalda, Taco i Walmartu zniszczyła już doszczętnie wiele innych kultur i społeczności, teraz zagraża nawet Francji i Włochom. Każda kultura ma oparcie w lokalnej ekonomii, gastronomii, rękodzielnictwie itp.
Kultury nie muszą się zderzać, porównywać ani przenikać, wystarczy że się tolerują. Przedwojenna Łódź to był taki obecny Bangladesz jeżeli chodzi o warunki pracy – żadne współżycie kultur.
Poznawanie ludzi innych kultur jest ciekawe ale dla swojej kultury też trzeba mieć szacunek.
13 października o godz. 14:52 36840
observer – 13 października o godz. 8:19 36839
Racja – przedwojenna Łódź to był taki obecny Bangladesz jeżeli chodzi o warunki pracy i płacy, a nie żadne współżycie kultur.
17 października o godz. 8:01 36841
Łódź – wioska w zaborze rosyjskim, na przełomie XVIII i XIX wieku zaczęła się przekształcać w miasto, które tworzył kapitał rosyjski, niemiecki i żydowski. Polacy, podążający do tego miasta z okolicznych wsi i miasteczek, byli zaczynem klasy robotniczej, która rosła w siłę w końcowych latach XIX wieku i na początku wieku XX. Gdy z klasy w sobie przekształcili się w klasę dla siebie i gdy zaczęli rozumieć czym jest walka kapitału z pracą, zaczęli tworzyć koła socjalistów – marksistów. I tę właśnie chwilę opisał autor „Ziemi obiecanej”. Warto do tej powieści wracać i warto ponownie obejrzeć film ,nakręcony na podstawie tej powieści, przez śp. Andrzeja Wajdę.
17 października o godz. 14:43 36842
Lspi – 17 października o godz. 8:01 3684
Tak. Szkoda tylko, że na starość Wajda stał się zakłamanym świętoszkiem i ocenzurował swój film. Ale na pewno można gdzieś dostać jego pełną, nieocenzurowaną wersję.
18 października o godz. 14:58 36843
W LHC zderzają ,z rosnocą energią,czastki elementarne,głownie protony (choć są to cząstki złozone) by sprawdzić co jest pod spodem.Poszukując nowej fizyki z przekonaniem,że aktualna nie opisuje rzeczywistosci.
Zderzenia kultur już się zdarzały .Znane głownie we Francji 1789 i Rosji 1917.Wyzwalając z olbrzymią energią nową rzeczywistośc społeczną i polityczną.
Wszystko przed nami.Tymi co dożyją.
Nadzieje na „porozmawiajmy” to tzw „klepanie kotka przy pomocy młotka”.
To jest opinia optymistyczna,w tym sensie,że „klepanie” potrwa już niedługo.
19 października o godz. 10:52 36844
abchaz
1. LHC jest, tak naprawdę, tylko jedną wielką czarną dziura (black hole), w której giną, i to bezpowrotnie dla nas, miliardy euro, a pojawiają się one z powrotem w tzw. białych dziurach (white holes), czyli na kontach skorumpowanych polityków i „naukowców”, którzy stoją przecież za ideą tego, jakże przecież kosztowego a całkowicie (poza generowaniem tzw. Nobli) bezużytecznego narzędzia. Przypominam także iż aby przetestować hipotezy dotyczące budowy materii, czyli n.p. hipotezy superstrun czy też supergrawitacji, potrzebna jest nam energia większa, niż wytarzana (wł. przetwarzana) co roku na naszej planecie, czyli energia rzędu takiej, jaką dysponują gwiazdy takie. jak co najmniej nasze Słońce.
2. I zgoda co do reszty. Przypomnę tylko, że owe „zderzenia kulturowe” spowodowały fizyczną eliminację całego narodu (Tasmańczyków), Holocaust Indian Amerykańskich i śmierć dziesiątek milionów Kongijczyków. A to wystarczy, aby zakazać każdej propagandy owych „zderzeń”, a ich zwolenników, w tym więc i Baumana, odizolować dożywotnie od reszty ludzkości.